Poganami są wszyscy, którzy potakują życiu, dla których Bóg jest wyrazem na wielkie Tak, potwierdzające wszystkie rzeczy. [Nietzsche]
O opatrzności i przeznaczeniu frg.1
Karty podstawowe
Hierokles
Omówienie Focjusza: Biblioteka, Kodeks 214
przekład: Oktawian Jurewicz
Więcej o Hieroklesie: Alma Mater
Autor jest z zawodu filozofem; w książce obiera sobie za sędziego Olimpiodora i przedstawia go jako tego, który dał mu punkt wyjścia do napisania dzieła, jako człowieka rozmiłowanego w filozofii i wielce doświadczonego w wiedzy politycznej. Wyróżnił się on w poselstwach rzymskich zmuszając liczne i bardzo ludne plemiona barbarzyńskie do uległości wobec Rzymian, co mu przyniosło u nich dużo najwyższych zaszczytów. Taki jest Olimpiodor, któremu autor zadedykował to dzieło, a w końcu pierwszej księgi wyraził słowa pocieszenia z powodu śmierci jego adoptowanego syna.
Zapowiedziany temat niniejszego rozważania — to omówienie opatrzności i zbliżenie myśli platońskiej do arystotelesowej. Pisarz chce bowiem pogodzić sądy Platona i Arystotelesa nie tylko w tym, co mówią o opatrzności, lecz również w tym, co myślą o nieśmiertelnej duszy i do czego doszli w swych rozmyślaniach filozoficznych na temat nieba i ziemi. Co do tych, którzy wprowadzili rozdźwięk między tymi filozofami, usiłuje wykazać, jak bardzo odeszli oni od ich celu i rozeszli się/ z prawdą. Jedni z własnej woli padli ofiarą swego kłótliwego usposobienia i [172a] głupoty, drudzy — jako niewolnicy z góry przyjętej tezy i nieuctwa. Dodaje nadto, że dawniejsi autorzy tworzyli znaczny chór, dopóki nie zabłysła mądrość Ammoniusza, którego sławi jako człowieka zwanego „uczniem Boga". Ammoniusz, powiada autor, oczyścił doktryny dawnych myślicieli, usunął narosłe u jednego i drugiego filozofa niedorzeczności, ukazał zgodność myśli Platona i Arystotelesa w istotnych i najbardziej podstawowych aspektach ich doktryn.
Taka jest główna myśl Hieroklesa przewijająca się przez to dzieło, autor usiłuje wyłożyć, co uważa za zdanie owych myślicieli, zwalcza natomiast tych, którzy nie szczędzą trudu, by udowodnić przeciwny punkt widzenia; mam na myśli epikurejczyków, stoików i tych, którzy uważając się za zwolenników oddanych Platonowi i Arystotelesowi fałszywie tłumaczą sobie ich pisma. Jeśli chodzi o osoby nawykłe do stawiania horoskopów, zwalcza je za pomocą argumentu, że ich poglądy są mylne. Z podobnymi argumentami występuje również wobec tych, którzy różnymi wybiegami i czarodziejskimi sztuczkami ośmielają się obalać pojęcie opatrzności. A tak w ogóle występuje przeciw wszystkim, którzy usiłują przekonać nieuków, że opatrzność boska nie istnieje lub że istnieje, ale jest bezsilna. Autor stawia sobie za cel wykazanie, że według Platona istnieje jeden bóg stwórca całego porządku, widzialnego i niewidzialnego. Demiurg, jak powiada, nie opierał się na żadnym wzorze, gdyż sama jego wola wystarczała do stworzenia bytów. W wyniku związku substancji cielesnej z tworem bezcielesnym powstał z nich obu świat nieskończenie doskonały; jest on jednocześnie dwoisty i jeden, jego szczyt, środek i koniec zajmują byty oddzielone od siebie w sposób naturalny dzięki mądrości stwórcy świata. Pierwsze z tych bytów rozumnych nazywają się istotami niebiańskimi i bogami. Innym bytom rozumnym, które otrzymały drugie - po tamtych - miejsce, autor nadaje nazwę ciał eterycznych i dobrych duchów; stały się one tłumaczami myśli bogów i zwiastunami tego, co jest dla ludzi pożyteczne. Ostatnie miejsce zajmują byty, które nazywa istotami ziemskimi, duszami ludzkimi i (jakby powiedział Platon) ludźmi nieśmiertelnymi. Te trzy rodzaje bytów tworzą jeden byt, czy jeden organizm, są one ze sobą połączone, lecz zachowują odrębność natury i nie ulegają zmieszaniu w swej jedności i wzajemnym związku. Kierowanie niższymi bytami należy do tych, które są nad nimi, a ponad wszystkim króluje Bóg, ich ojciec i stwórca. I [172b] to ojcowskie panowanie uważa się za istniejącą opatrzność; ona daje każdemu rodzajowi bytów to, co mu się należy. Towarzyszącą opatrzności sprawiedliwość nazywa autor przeznaczeniem, mimo że pojęciu przeznaczenia zwolennicy nowinek nadawali więcej niż jedno znaczenie. Nie uznaje innego przeznaczenia poza tym, o jakim mówi, że uznawali je Arystoteles i Platon. Wcale nie przyjmuje ani bezrozumnej konieczności twórców horoskopów, ani stoickiej siły, ani tego, o czym naucza Aleksander z Afrodyzjady, który utożsamia tę siłę z platońską naturą ciał, ani też nie chodzi mu o horoskop, jaki można by unicestwić za pomocą czarów i ofiar.
Pierwszeństwo daje, jak mówiliśmy, temu przeznaczeniu, które przyjmują uczniowie Platona. Jest nim sprawiedliwe działanie bóstwa w stosunku do tych, którzy popełnili wykroczenia wobec prawa ustalonego przez opatrzność; dzięki porządkowi i zakreślonym granicom działanie to skierowuje nasze kroki ku celom, które wybraliśmy dla naszych dobrowolnych czynów.
Takim to tematom można się przyjrzeć w książce omawianego autora. Najważniejszą jednak dla niego kwestią, za którą szczególnie obstaje, jest preegzystencja dusz ludzkich i ich reinkarnacja. Poważnie traktuje on przechodzenie duszy od jednego człowieka do drugiego, nie uznaje natomiast wędrówki dusz od istot pozbawionych rozumu do takichże istot. Takie rozumienie reinkarnacji obala całkowicie jako błędne i próżne, przez co, jak sądzi, wzmacnia koncepcję boskiej opatrzności i usiłuje udowodnić istnienie naszej wolnej woli, a także naszą niezależność. Podbudowuje ulubione przez siebie pojęcie przeznaczenia; zaczyna od cudzych myśli, zmierza ku niepewnym argumentom, ale takim, które uważa za istotne, nie mając najmniejszego pojęcia o tych, na jakich można byłoby naprawdę zbudować dogmat o opatrzności.
Co więcej, jeśliby ktoś chciał przyjrzeć się prawdzie przed tym autorem, stwierdziłby, że przyczynia się on do jej całkowitego zniweczenia. Za pomocą argumentów, którymi, jak się wydaje, udowadnia istnienie prawdy, daje jej słabą podstawę, jak to zresztą pokazaliśmy szerzej ze względu na wymogi tematu; ujawnia, że jego prawdę łatwo jest obrócić w jej przeciwieństwo i że na niczym się ona nie zasadza. Preegzystencję dusz bowiem, ich wędrówkę, którą sam autor podaje jako podporę i fundament pojęć opatrzności, wolnej woli i przeznaczenia, prawda [173a] bezapelacyjnie skazała na wygnanie w sferę irracjonalizmu i nieprawdopodobieństwa. Jest rzeczą oczywistą, że kto zajmuje się powyższymi problemami i operuje argumentami autora, zdaje sobie sprawę, iż wraz z autorem upadają i jego opatrzność, i wolność, i przeznaczenie, a wielce mozolny trud prowadzi do bredni.
Dzieło autora składa się z siedmiu ksiąg. Pierwsza sprowadza się do wykładu o zajęciach i do rozważań nad opatrznością, sprawiedliwością i sądem, który spłynie na nas z niebios jako zapłata za nasze uczynki. Księga druga stanowi zbiór doktryn platońskich i uwzględnia dowody wypisane z dialogów Platona. W trzeciej autor przytacza zarzuty, którymi mógłby się posłużyć jakiś przeciwnik jego poglądów i usiłować im w czymś zagrozić. W czwartej chce pogodzić tak zwane wyrocznie i prawa kapłańskie z poglądami, które głosił Platon. W piątej przypisuje Orfeuszowi, Homerowi i wszystkim innym sławnym poprzednikom Platona idee filozoficzne tego filozofa na poruszone wyżej tematy. W szóstej zajmuje się wszystkimi myślicielami późniejszymi od Platona, z ich koryfeuszem, samym Arystotelesem na czele, kończąc na Ammoniuszu z Aleksandrii, którego najwybitniejszymi wśród znakomitych uczniami byli Plotyn i Orygenes. Omawia więc wszystkich, którzy żyli po Platonie, aż do wyżej wymienionych filozofów, i zyskali sobie imię w filozofii, po czym udowadnia, że wszyscy oni zgadzali się z sądami Platona, a tych, którzy usiłowali rozbić zgodność poglądów Platona i Arystotelesa, zalicza do ludzi lichych i odrażających; skazili oni wiele miejsc w pismach Platona, chociaż uważali go za swojego nauczyciela. Podobnie zresztą postępowali również ci, którzy głosili, że mają zaszczyt pochodzić ze szkoły Arystotelesa. I te wszystkie ich knowania nie miały nic innego na celu nad to, by poróżnić Stagirytę z synem Arystona ". W księdze siódmej omawia właściwy sobie temat, nawiązuje do doktryny wspomnianego już Ammoniusza. Powiada, że Plotyn, Orygenes a także Porfiriusz i Jamblich oraz ich następcy (jak sam powiada) pochodzą z boskiego rodu i dzieje się tak aż do Ateńczyka Plutarcha, którego uznaje za swojego nauczyciela w tej dziedzinie wiedzy. Wszyscy oni pozostają w zgodzie z nieskalaną filozofią Platona.
Styl autora jest jasny, czysty, odpowiadający trudowi filozofa, nie upiększają [173b] go ani zbyteczna kolorystyka, ani różnorodna ornamentyka retoryczna.